Sleek Makeup I-Divine SunsetPalette to jedna z tych palet cieni, które musiały być moje chwilę po tym, jak
zobaczyłam je w sklepie Lady Makeup. Niebanalna nazwa palety idealnie oddaje
klimat letniego zachodu słońca i świetnie wpasowuje się w nadchodzące
wiosenno-letnie miesiące.
W palecie mnóstwo jest odcieni
czerwieni oraz pomarańczy, pojawiają się również delikatne róże oraz nieco
złota, a także silne akcenty jak mocna, matowa czerń oraz ciemny turkus. Paleta
ta naprawdę przywodzi na myśl cudowny zachód słońca w lato, w którym ciepłe
kolory grają pierwsze skrzypce, ale i te chłodne mają swoje partie. Nie mogę
wyjść z zachwytu nad tym idealnym odwzorowaniem.
Wracając jednak na ziemię –
paleta składa się z 12 cieni, każdy o średnicy 2 cm, głównie perłowych. Niektóre
z nich posiadają nieco większe drobiny brokatu, ale nie jest on absolutnie
nachalny czy tandetny. W zasadzie matem jest tylko cień czarny, cała reszta
posiada mniejszy bądź większy shimmer.
Paleta jest raczej niewielkich rozmiarów
(14cmx7,3cm), przynajmniej przyrównując ją do Makeup Revolution Flawless, ale
wykonana została z lepszego materiału. To wciąż plastik, ale zdecydowanie
mocniejszy niż ten w MRF. Paleta zawiera również lusterko zajmujące całe górne
wieko, a także dwustronny gąbkowy aplikator. Zawiasy chodzą w niej ciężej niż w
MRF, co uznaję za plus, ponieważ można ją postawić i bez szukania podpórek pod
wieczko wykonać makijaż, np. będąc w podróży. W odróżnieniu do dwóch
pozostałych palet Sleeka (Vintage Romance i Ultra Matte Darks) Sunset nie
posiadała podanych nazw poszczególnych kolorów.
Cienie są niezłe jakościowo, na
powiece utrzymują się cały dzień (z bazą Artdeco), jednak trudno jest oddać ich
prawdziwy kolor za pomocą pędzli. Mam wrażenie, że nakładane pędzlami nie są
tak wyraziste, jak kiedy dołożymy ich nieco palcem – niewiele, tylko taką ilość,
by podbić intensywność i nadać wyrazistości.
Niestety cienie mocno się osypują
i dotyczy to nie tylko ciemniejszych sztuk, ale również i jasnych. Nie jest to
wielkim problemem o ile ktoś ma w zwyczaju malować się „na odwrót” (najpierw
oczy, potem reszta twarzy – jak ja to robię), ale będzie utrudnieniem dla tych,
które nie wyobrażają sobie robienia najpierw makijażu oka. Sfrustruje to przede
wszystkim te z Was, które spiesząc się gdzieś zapomną o tym mankamencie palety
Sunset, ponieważ może on doprowadzić do powstania brzydkich, szaro-burych plam
na policzkach, które usunąć można jedynie wraz z resztą makijażu. No i przede
wszystkim – osypywanie się cieni to jakby nie patrzeć ich marnotrawstwo, a co
za tym idzie – szybsze zużycie. A tego żadna z nas nie lubi.
Poza tym kolory (o ile dołożymy
ich nieco więcej palcem) potrafią przykuwać oko. Są o tyle uniwersalne, że za
ich pomocą stworzyć możemy zarówno makijaż dzienny, jak i wieczorowy.
Osobiście bardzo tę paletę lubię,
ponieważ kolorystycznie trafia w samo sedno moich upodobań. Mogłaby się mniej
osypywać, a kolory powinny być bardziej wyraziste kiedy nakładamy je pędzlem,
ale na szczęście da się te dwie wady przeżyć. Swoją paletę zakupiłam na stronie
Lady Makeup za cenę 39,99 zł – dużo czy mało? To już każda z Was musi ocenić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz