czwartek, 26 marca 2015

Wielki powrót, testowania, krótka recenzja Aussie 3 Minute Miracle

Na jakiś czas odłożyłam prowadzenie bloga i skupiłam się na sobie. Brak czasu i zabieganie sprawiały, że niestety musiałam wybierać między kilkoma wariantami odpoczynku, z których wykluczyłam na moment prowadzenie bloga. Ale teraz wracam, wszelkie sprawy pozałatwiane, więc nic nie powinno odciągnąć mnie od testowania i recenzowania. 

Ostatni post tyczył się testów, na które czekałam. I doczekałam się tylko tego z Everydayme. Z Ofeminin.pl problem dotyczył właściwie nie wiadomo czego – albo błędu w adresie (z ich strony), albo po prostu paczka zaginęła w akcji, pochłonął ją Cthutlu – no zabijcie mnie, ale nie wiem. Niespodzianką więc było dla mnie otrzymanie paczki od tego portalu jakieś 3 miesiące po teście owego podkładu, w której – a jakże! – znajdował się ów podkład, a także książka oraz film (dwa ostatnie nie najwyższych lotów). Wnioskuję, że był to prezent w ramach ich programu eksperckiego, w którym zbiera się punkty, aczkolwiek nie mam pewności, ponieważ paczka nie zawierała żadnych informacji.


Wracając do testowania z Everydayme - byłam w ogromnym szoku, kiedy paczka do mnie dotarła. Ważyła  2,5 kg i była wypełniona po brzegi. Otrzymałam cztery pełnowymiarowe odżywki Aussie 3 Minute Miracle (Reconstructor, Colour Mate, Lucious Long, Frizz Remedy), pełnowymiarowy szampon oraz po 10 próbek szamponów i odżywek (każda po 75ml, więc całkiem sporo!). Zestaw zawierał także sporą ilość ulotek oraz kwestionariusze badania opinii dla znajomych. 

Niestety przyznać muszę, że firma Aussie i jej produkty zupełnie nie przypadła mi do gustu. Kiedy zaczęłam używać szamponu i odżywek miałam na głowie balejaż, który nosiłam już od ponad roku. Włosy były lekko przesuszone na końcach, ale poza tym wyglądały na zdrowe - lśniące, lejące się przez palce, grube i mocne. Na takich włosach odżywka okazała się być niestety nietrafionym pomysłem, ponieważ ogromnie je przetłuszczała - myłam włosy rano, a w południe już były nieświeże!

Kobieta jednak zmienną jest i mniej więcej po tygodniu od rozpoczęcia użytkowania produktów Aussie zapisałam się do fryzjerki. Na farbowanie. Na jasny blond.  Włosy po farbowaniu stały się delikatne, bardzo wysuszone, łamliwe - tragiczne jednym słowem. Ale żałości dopełniły te odżywki, ten szampon. Nie sądziłam, że to możliwe, ale wysuszyły je jeszcze bardziej. W efekcie włosy tuż przy głowie, czyli tam gdzie zaczynają odrastać były przylizane, a reszta sterczała jak siano w każdą stronę. Dodatkowo pojawił się problem plątania.

Podobne spostrzeżenia mają wszystkie osoby, które otrzymały ode mnie próbki (mama, siostry, koleżanki) - wszystkie jak jeden mąż krzyczą - PRZESUSZAJĄ! 

A więc z mojej strony to tyle. Kobiety, dbajcie o włosy, ale niekoniecznie z Aussie!


6 komentarzy:

  1. Nie miałam okazji stosować ich produktów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie polecam, szczególnie, że mimo wszystko cena jest zdecydowanie nieadekwatna do jakości. ;/

      Usuń
    2. Mnie te produkty nigdy nie kusiły :)

      Usuń
    3. Gdyby nie testowanie na Everydayme pewnie też bym się na nie raczej nie skusiła, ale jednak ciekawość wzięła górę :)

      Usuń
  2. O kurczę - a ja właśnie kupiłam sobie szampon z Aussie bo od koleżanki słyszałam, że bardzo fajnie działają - ciekawe jak to będzie z moimi włosami ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Testuj, testuj i podziel się wynikami! Może akurat na Ciebie zadziałają lepiej niż na mnie ;)

      Usuń